- Wartość odżywcza 1 porcji:
- 550,2 kcal, białko: 10,6 g, tłuszcz: 38,3 g, węglowodany: 40,4 g
- duuży pęczek natki pietruszki (lub 2 małe; ja miałam pęczek z bazaru, był naprawdę wielki)
- 100 g ziaren słonecznika
- 50 g oleju (użyłam lnianego rafinowanego, bo ma bardzo delikatny smak, który nie dominował w pesto)
- trochę wody dobrej jakości
- 2-3 małe ząbki czosnku
- sól, pieprz
dodatkowo: 150 g kaszy gryczanej
Kaszę gryczaną ugotować na sypko.
Ziarna słonecznika uprażyć na suchej patelni (na małym ogniu, by ich nie spalić).
Natkę dokładnie umyć i poobrywać listki wraz z cienkimi łodygami. Umieścić w misie blendera i dokładnie rozdrobnić. Dodać olej, ziarna słonecznika, przeciśnięty przez praskę czosnek i przyprawy. Ponownie zmiksować. Dolać trochę wody – tyle, by uzyskać pożądaną konsystencję. Ja dodałam niewiele wody, bo chciałam uzyskać dość gęstą masę.
Smak tego pesto można zmieniać poprzez np.:
- dodatek soku z cytryny/limonki;
- dodatek innych przypraw (np. chilli), ziół (np. bazylii);
- zamianę ziaren słonecznika na orzechy lub migdały.
O widzisz! A ja dziś popełniłem pesto z natki pietruszki, natki marchewki i migdałów (kupiłem młodą włoszczyznę na zupę – poprzednio niejadalne przez dzieciaki „zielone” wyrzucałem – a teraz postanowiłem, że nic się nie zmarnuje ;-).
Po rozwiązaniu podstawowych dylematów tzw. pierwszego razu (użyć samych listków natki, czy z częścią łodyg? myć i suszyć czy od razu miksować? rozrzedzać oliwą czy wodą? przesmażać na końcu?) i wypróbowaniu wszystkich możliwych prędkości blendera i gęstości masy roboczej, udało się wszystko zmiksować – łącznie z tym co wisiało na brzegach blendera i nijak nie chciało opadać pod nóż 😉
W życiu bym nie pomyślał, że mogę zjeść ze smakiem kanapkę z takim „zielskiem” 😉
Eksperymenty kulinarne godne podziwu 🙂