- Wartość odżywcza całości (przy założeniu, że faworki wchłoną 2 łyżki oleju*, a na posypkę zużyje się 10 g cukru pudru**):
- 2128,6 kcal, białko: 60,4 g, tłuszcz: 76,1 g, węglowodany: 294,4 kcal
Znalazłam kiedyś gdzieś ten przepis i stosuję go w tłusty czwartek od kilku lat. Jest niezawodny! (07.02.2021: jednak trochę go zmodyfikowałam :-P)
- 400 g mąki + do podsypywania (użyłam wrocławskiej typ 500)
- 4 żółtka (pomysł na wykorzystanie białek znajduje się tu)
- pół łyżeczki soli
- łyżeczka octu spirytusowego
- 150 g śmietany 18%
- olej rzepakowy do smażenia (ok. 500 ml)
- cukier puder do posypania
Do przesianej mąki dodać żółtka, sól, ocet i śmietanę. Zagnieść ciasto. Według oryginalnej receptury należy uderzać wałkiem w ciasto przez kilka minut, by nabrało pęcherzyków powietrza, ale kiedyś smażyłam faworki bez bicia ciasta i wyszły równie smaczne.
Podsypać blat mąką i rozwałkować cieniutkie ciasto. Najlepiej podzielić ciasto na 4 części i każdą rozwałkowywać oddzielnie.
Ostrym nożem powycinać paski, w każdym zrobić nożem nieduże nacięcie po środku i przełożyć jeden koniec paska przez otwór, uzyskując kształt faworków.
W garnku rozgrzać sporą dawkę oleju (tak, by faworki mogły w nim swobodnie pływać) i smażyć faworki partiami.Wykładać do osączenia z nadmiaru tłuszczu na papier śniadaniowy lub papierowy ręcznik kuchenny. Gdy wystygną przyprószyć lekko cukrem pudrem. * choć faworki smaży się w dużej ilości tłuszczu, wchłaniają go niewiele – można to zaobserwować w czasie smażenia, oceniając ilość ubywającego z garnka tłuszczu.
** nadmiar cukru nie jest konieczny, oszczędźmy go faworkom – a trzustka z pewnością będzie nam wdzięczna.